Zdjęcia klasowe do kalendarza szkolnego

zdjęcia klasowe w szkole

Zdjęcia klasowe do szkolnego kalendarza w szkole podstawowej…. U mnie? Uwierzycie? Sesja, którą dzisiaj prezentuję, była by pewnie niezłym powodem do wstydu, gdyby nie to, że robiłem ją w czynie społecznym, czyli za darmo. Nie była to więc chałtura, tylko dobry uczynek :). Wynajęto mnie do wykonania zdjęć klasowych. W szkole, do której chodzi mój syn, zabrakło fotografa do wykonania corocznych zdjęć do kalendarza klasowego. Zeszłoroczny fotograf wziął za to pieniądze i zrobił koszmarnie byle jakie zdjęcia – prawdę mówiąc, byłem cały rok przekonany, że to któryś z rodziców zrobił te zdjęcia komórką, tymczasem ktoś wykonał je odpłatnie. I koszmarnie źle. W tym roku chciałem, żeby klasa mojego syna miała ciut lepsze zdjęcie – i zostałem wkręcony w fotografowanie całej szkoły. Zajęło mi to jeden pełny dzień roboczy, narobiłem się jak wół i nie dostałem ani grosza, za to miałem przyjemność spędzić dzień w towarzystwie ogromnej ilości rozwrzeszczanych dzieci 🙂

Jedyna sala w szkole, jaką udostępniono mi na czas sesji, miała jedną zaletę i kilka wad. Zaletą była jej wielkość – szeroka na ponad 5 metrów, wystarczająco długa i wysoka, spokojnie pomieściła mnie, lampy i całą klasę dzieci. Wad jak wspomniałem było kilka. Po pierwsze, na ścianie, która jako jedyna nadawała się na tło (ze względu na drzwi do klasy) wisiała brzydka tablica, a sama ściana była brudna. Po drugie, cała sala pomalowana była na brudny żółty, w dolnej części dodatkowo również żółtą, wspaniale odbijającą światło lamperią. Po trzecie, źródło światła naturalnego, czyli okna, były na ścianie bocznej i zupełnie nie nadawały się do oświetlania całości.

sala do sesji w szkole

Pierwszą decyzją było oczywiście wyłączenie słońca jako źródła światła i zbudowanie oświetlenia wyłącznie na świetle błyskowym. Uzyskałem to, skracając czas migawki do 1/160 sekundy (minimalny czas synchronizacji w moim aparacie to 1/180) i ustawiając wysoką wartość przesłony, co i tak było konieczne w celu uzyskania dużej głębi ostrości. Początkowo chciałem pójść na łatwiznę i błysnąć lampą w sufit – tak byłoby najłatwiej, bo nie potrzebowałbym do tego wiele sprzętu, a sala była na trzecim piętrze szkoły, więc każdy dodatkowy kilogram oznaczał dodatkową pracę fizyczną. Sufit był jednak dość wysoko, a poza tym bałem się, ze odbijające się od ścian światło da mi piękny żółty zafarb. Ostatecznie uznałem więc, że trzeba trochę sprzętu przywieść i załatwić sprawę porządnie. W tym celu zabrałem dwie lampy 600 i 400Ws, które wyposażyłem w softboxy – 120×80 i oktę 95cm. Czemu nie wziąłem innych? Bo to obecnie największe, jakie mam 🙂 Parasolek nie chciałem, bo generują one dużo więcej światła odbitego, a żółty zafarb od lamperii na twarzach dzieciaków nie był tym, o czym marzyłem najbardziej. Jako tło wykorzystałem znalezione w sekretariacie szkoły tło scenkowe przedstawiające las – pozwoliło mi ono zasłonić brudną ścianę i wyglądało o wiele lepiej, mimo początkowych oporów personelu szkoły :). Żeby nie martwić się głębią ostrości, pracowałem cały dzień na przesłonie f10, co stanowiło dla moich lamp wyzwanie – stały około 3-4 metry od celu. Ostatecznie musiałem podnieść ISO do 250, żeby uzyskać prawidłowe parametry ekspozycji – nie wpłynęło to w widoczny sposób na jakość zdjęć. Jako tło kazałem rozstawić jedyne tło, jakim dysponowała szkoła – z czymś w rodzaju bajkowego lasu. Jakiś czas zajęło mi przekonywanie dyrekcji, że to lepsze rozwiązanie niż odrapana żółta ściana ze starą tablicą i orzełkiem, ale się udało…

Pozostało już tylko ustawić 23 klasy szkoły podstawowej w odpowiednim miejscu – i można było działać. Gardło oczywiście zdarłem, próbując ich przekrzyczeć, ale ostatecznie wyszło fajnie. Oczywiście, pewne rzeczy można było poprawić – mogłem na przykład poprzeklejać głowy tych dzieciaków, które na wybranym kadrze mrugały, lub były zajęte czymś innym, na przykład okładaniem kolegów. Tyle że na obróbkę nie miałem już czasu – zdjęcia i tak były dużo lepsze niż zeszłoroczne, uznałem więc, że wystarczy. Kto wie, może za rok skuszę się jednak, by chałturę zrobić? Tym razem jednak – już nie za darmo 🙂

Ostatecznie – nieskromnie mówiąc, zdjęcia są dużo lepsze niż ostatnio. I nie na wiele się to zdało, bo dyrekcja kazała je wydrukować w najtańszym możliwym punkcie, na nieskalibrowanym sprzęcie i byle jakim papierze, co oczywiście doprowadziło do katastrofy – kalendarze są ciemne, wyprane z kolorów i szarobure. Ale i tak lepsze od zeszłorocznych…

Na koniec parametry: przesłona f10, czas 1/160s, ISO 250

Leave a comment