Na przełomie roku 2016 i 2017 ogłosiłem na moim fanpage na Facebook’u konkurs noworoczny, w którym nagrodą była darmowa sesja fotograficzna. Współorganizatorem była Jowita z Babskiego Warsztatu, która zapewniała wizaż do sesji. Konkurs spotkał się ze sporym zainteresowaniem, a losowanie wygrała Adriana Kosak. Na sesję umawialiśmy się przez równe 6 miesięcy – nie potrafiliśmy znaleźć pasującego wszystkim terminu – i ostatecznie sesja odbyła się w połowie czerwca. Moim zdaniem – warto było czekać.
Ponieważ od pewnego czasu czuję przesyt zdjęciami studyjnymi, większość kadrów powstało albo na dworze, albo wewnątrz z wykorzystaniem światła zastanego.
Pierwsze dwa zdjęcia to przykład wykorzystania roundflasha (tak naprawdę używałem chińskiej podróbki, ale zasada działania jest ta sama). Roundflash ring to nakładka na lampę błyskową o kształcie lampy pierścieniowej. To bardzo ciekawy modyfikator – daje stosunkowo miękkie światło, o ile wykorzystywany jest do ciasnych portretów i okrągłe rozbłyski w oczach modelki. Dzień sesji był dość słoneczny, a ponieważ zdjęcia powstały w moim ogródku, nie było gdzie szukać cienia – bo go nie było ;). Chciałem uzyskać efekt mocno przyciemnionego tła względem twarzy modelki. Jak posługiwać się lampą błyskową w świetle zastanym, już pisałem wcześniej. Zmierzyłem odpowiednią ekspozycję dla tła korzystając ze światłomierza wbudowanego w aparat, w trybie manualnym ustawiłem ekspozycję o około 1,5EV mniejszą, a następnie włączyłem lampę z roundflashem i za pomocą światłomierza światła błyskowego ustawiłem moc lampy (używam wyłącznie manualnych lamp, bez pomiaru TTL. Nie wiem jak w Nikonie, ale w Pentaxie system pomiaru TTL całkowicie się gubił po założeniu roundflasha i mocno niedoświetlał scenę). Ponieważ akurat świeciło słońce, przy przesłonie rzędu f2-f2.8 (a taką chciałem ustawić, bo zależało mi na małej głębi ostrości) i ISO100 czas otwarcia migawki znacząco przekraczał czas synchronizacji. Założyłem więc na obiektyw filtr szary ND16, uzyskując dzięki temu czas 1/80s przy ISO200 i f2.5 – czyli bardzo rozsądne parametry. Dzięki skróceniu czasu do 1/160 mogłem bardziej przyciemnić tło. Jak się okazało, lampa Yongnuo musiała w tych warunkach błyskać z maksymalną mocą, a mimo to twarz była minimalnie niedoświetlona – jednak można to było bez problemu naprawić w post-processingu. Opis całości wydaje się skomplikowany, ale przygotowanie odpowiednich parametrów nie trwa dłużej niż minutę, o ile wiemy, co chcemy osiągnąć. Tak powstały pierwsze dwa zdjęcia.
Następnie zdjąłem roundflash i lampę błyskową z aparatu i zastosowałem zwykłą srebrną blendę dla wypełnienia cieni. Oczywiście, twarz modelki musi znajdować się w cieniu, inaczej zdjęcie wyjdzie fatalnie – ostre światło słoneczne wygeneruje na twarzy modelki paskudne cienie, których żadna blenda nie zniweluje. Dlatego nad modelką umieściłem dodatkowo dyfuzor. Dzięki takiemu zestawieniu uzyskałem, piękne, miękkie światło, z dodatkowym wypełnieniem od blendy.
Następne zdjęcia powstały już w środku. Świetnym źródłem oświetlenia portretowego są okna – dają miękkie, kierunkowe światło, dodatkowo dzięki zmianie odległości modelki od okna możemy regulować kontrastowość oświetlenia twarzy – im bliżej okna umieścimy modelkę, tym bardziej kontrastowe światło uzyskamy. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba sobie przypomnieć prawo inverse square – natężenie światła jest odwrotnie proporcjonalne do kwadratu odległości od źródła. Okno należy traktować jako niezależne źródło światła. Jeśli ustawimy modelkę blisko okna, to zgodnie z prawem inverse square, stosunek odległości od okna najbliższej i najdalszej części twarzy modelki jest stosunkowo duży, a więc sporo światła zaniknie zanim dotrze do części najdalszej – i kontrast zdjęcia wzrośnie, Jeśli modelka stoi dalej od okna, to stosunek odległości najbliższej i najdalszej części twarzy modelki w stosunku do okna jest bardzo mały – a więc kontrast się zmniejszy. Proste? 😉
Ostatnie zdjęcia to już typowe beauty. Czarne tło studyjne, dwie kontry z tyłu, z przodu oświetlenie clamshell realizowane przez beauty dish nad modelką i blendę od spodu. Czyli standard u mnie.
Całość sesji włącznie z make-up’em zajęła nam niecałe 3 godziny (z czego większość zajął make-up, bo był inny do portretów, a inny do beauty). W tym czasie udało nam się zrealizować wszystkie powyższe scenariusze. Jak widać, choć opis jest skomplikowany (co pewnie wynika z mojego braku umiejętności opisywania sesji prostymi słowami…) wykonanie nie jest ani trudne, ani czasochłonne.
Na koniec parę słów o chińskich lampach studyjnych. Mam, używam i sobie chwalę. Mają swoje wady, ale za ułamek ceny pozwalają prawie dokładnie to samo, co profesjonalne lampy. Tym razem podczas sesji, przy zmianie modyfikatora, moja lampa Powerlux eksplodowała – rozerwało żarówkę pilota i żarnik, a odłamki szkła wbiły mi się w szyje i ramiona. Na szczęście miałem okulary… A podobno zawód fotografa należy do bezpiecznych 😛
Pewnie nie wiesz, że wynalazcą RoundFlasha jest Twój kolega fotograf z Krakowa. Pracował nad tym wieleset godzin. Kupując i teklamując chińską podróbę uczyniłeś mu krzywdę. Kiedy ktoś obcy za wstawienie Twojego zdjęcia do jakiegoś konkursu otrzyma za nie dużą nagrodę to zrozumiesz gorycz bycia oszukanym.
Wspieranie rodzimych producentów uważam za słuszne. Z Twoim komentarzem się jednak nie zgadzam. Firmy takie jak Bowens czy Elinchrom przeznaczyły znacznie więcej czasu na zaprojektowanie i stworzenie swoich softboxów. Podobne wzory są oferowane przez chińskich producentów i chętnie kupowane w Polsce. Być może sam taki posiadasz. Jakoś nie słyszałem płaczu nad krzywdzeniem firmy Bowens. A sytuacja jest całkowicie analogiczna. Jeśli ktoś ma zamiar wykorzystywać taki modyfikator do zastosowań profesjonalnych, kupi oryginał – bo jest lepiej wykonany, solidniejszy, da bardziej równomierne światło. Jeśli ktoś ma zamiar zrobić jedną czy dwie sesje, w dodatku niekomercyjne, często wybierze podróbkę – bo na drogi oryginał go nie stać. To po pierwsze. A po drugie – ja nawet nie słyszałem o oryginalnym RoundFlashu, zanim zacząłem pisać ten artykuł. Wspomnianą ‚podróbkę’ kupiłem używaną do testów, bo spodobał mi się sam pomysł imitacji lampy pierścieniowej z wykorzystaniem flasha (nota bene – nie jedyny istniejący na rynku, rozważałem też inne). Dopiero pisząc ten artykuł znalazłem wiadomości o oryginale. Ergo: zapewne znajda się osoby, które o istnieniu RoundFlasha dowiedzą się dopiero z mojego artykułu. Nie zgadzam się z opinią, że darmowa reklama jest krzywdą dla producenta. I to w dodatku z bezpośrednim linkiem do jego strony.
Jak miałeś zamontowaną lampę z roundflashem?
Też zauważyłem, że sppedlight’y YN są za słabe do pracy w ostrym słońcu. Zdejmowanie ekspozycji za pomocą ND i dokładanie kolejnej lampy to takie trochę kopanie się z koniem. Portret jeszcze da się zrobić ale o całej sylwetce to chyba można zapomnieć.
Pozostaje więc HSS (ciężki temat w Pentax) albo czekanie na sprzyjające warunki oświetleniowe i odpowiednią porę dnia.
Jeśli masz ochotę zapraszam na plener zrobiony 2 lampkami YN i SMC Pentax-A 28mm http://strobistic.pl/blog/index.php?pokaz=content&no=72
Fajnie gdybyś zechciał napisać parę słów od siebie. Dzięki!
Zdecydowanie najlepiej pracuje mi się z lampami RoundFlash. Z innymi zawsze mam jakiś problem, a z lampami tej firmy jest wszystko zawsze dobrze i idzie łatwo.