Ponieważ ostatnio nie mam czasu na zdjęcia, dla odmiany napiszę coś o tym, co z tymi zdjęciami robić po ich wykonaniu – bo pomiędzy sesją zdjęciową a ostateczną wersją odbitki mieści się wiele godzin prac fotografa. W skrócie opiszę jak to wygląda u mnie i jakich narzędzi używam.
Jeśli o narzędzia chodzi, podzielić je można na hardware, czyli sprzęt komputerowy, i software, czyli oprogramowanie. Najważniejszym elementem hardware jest porządny, sprzętowo skalibrowany monitor. Ponieważ zdjęcia drukuję w cyfrowym labie, który posługuje się przestrzenią barwną jeszcze skromniejszą niż sRGB, nie odczuwam obecnie pilnej potrzeby zakupu monitora szerokogamutowego, który potrafi wyświetlać kolory przestrzeni AdobeRGB. Oczywiście w ten sposób tracę część możliwych do wygenerowania barw, ale i tak nie zobaczyłbym ich na papierze, bo maszyny w labach nie są w stanie ich reprodukować. Zamiast tego posiadam monitor wąskogamutowy, wyświetlający wyłącznie przestrzeń sRGB, który ma tą zaletę, że jest dużo tańszy. Osobiście używam stareńkiego monitora Eizo Flexscan M1950, który mimo swojego wieku jest w stanie reprodukować 97% sRGB, co do amatorskich zastosowań wystarcza w zupełności.
Każdy monitor należy sprzętowo skalibrować. Na znanym portalu aukcyjnym kupiłem za niewielkie pieniądze kalibrator Spyder 4 PRO – są lepsze, ale ten jest dobry, a kupiłem go naprawdę tanio. Kompletu dopełnia mój laptop, na którym mam zainstalowane moje oprogamowanie.
Co do oprogramowania – oczywiście najbardziej profesjonalnym, popularnym i drogim rozwiązaniem jest Photoshop, jednak przy obecnej cenie oraz polityce firmy Adobe (ryczałt za użytkowanie) oryginalny Photoshop jest poza zasięgiem amatora. Dla osób z chudszym portfelem pozostają Adobe Photoshop Elements, Corel Paint Shop Pro i podobne. Ja natomiast używam darmowego GIMP-a. Jego główną wadą jest brak obsługi plików 16-bitowych, natomiast jeśli chodzi o możliwości edycyjne, dostępne narzędzia i społeczność użytkowników, ustępuje jedynie Photoshopowi.
Oczywiście zdjęcia wykonuję w formacie RAW, a więc przed obróbką należy je wywołać – przez długi czas używałem dostępnej dla GIMPa darmowej wtyczki UFRAW, jednak dzięki wspaniałej promocji firmy DxO, która udostępniła starszą wersję programu DxO Optics Pro za darmo, obecnie używam tego oprogramowania. Pozwala ono oczywiście na pracę w 16bitowym kolorze, co pozwala częściowo złagodzić braki GIMPa (po prostu pracę na krzywych trzeba wykonać przed eksportem zdjęcia do GIMP), poza tym umożliwia świetną kontrolę nad cieniami i światłami zdjęcia oraz zawiera wbudowaną bazę zestawów aparat-obiektyw, pozwalającą na automatyczną korekcję dystorsji obiektywu i aberracji chromatycznej. Działa to naprawdę dobrze i bez udziału użytkownika – ogromne ułatwienie.
Na koniec, kiedy mamy już hardware i software, należy zadbać o prawidłowe stanowisko pracy. Oprócz oświetlenia ogólnego, za monitorem zamontowałem podświetlenie pod postacią dwóch świetlówek Phillips Graphica 950, dzięki czemu mój monitor nie świeci mi po oczach i mogę w miarę dokładnie oceniać obecność świateł i cieni na moim monitorze.
Tak wygląda mój zestaw do obróbki zdjęć. Podobnie jak moje studio (opiszę je innym razem) jest to zestaw bardzo budżetowy. Podobny używany monitor można kupić za 200-300zł na allegro, na kalibrator wydałem podobną kwotę, laptopa miałem wcześniej, używam darmowego oprogramowania, za żarówki z oprawkami zapłaciłem niecałe 200zł. Taki zestaw nie zapewnia profesjonalnego odwzorowania barw, ale na potrzeby amatorskie jest wystarczający, a na pewno dużo lepszy od obrabiania zdjęć na ekranie laptopa.
Wniosek? Amatorskie, ale całkiem nieźle przygotowane stanowisko do obróbki zdjęć można mieć za dosłownie kilkaset złotych – oczywiście, o ile wystarcza nam przestrzeń sRGB, bo inaczej za sam monitor zapłacimy dużo więcej. Fotografia to drogie hobby, ale nie musi być wcale koszmarnie drogie – wystarczy dobrze wybrać i pogodzić się z pewnymi ograniczeniami.
O tym, jak za podobnie niewielkie pieniądze skompletować sprzęt do amatorskiego studia fotograficznego, napiszę innym razem.