Blog Tomka Pluszczyka czytałem właściwie od momentu, w którym na poważnie zacząłem zajmować się fotografią. Trafiłem na niego przypadkiem i po przeczytaniu jednego artykułu wiedziałem, że zabawię na tej stronie dłużej. Tomek na swoim blogu opisuje zarówno przebieg swoich sesji zdjęciowych, umieszczając diagramy z rozmieszczeniem świateł, tłumacząc, czemu zrobił coś właśnie w ten a nie inny sposób – jak również pisze sporo o stronie technicznej obróbki fotografii. Blog jest ciekawy, artykułów jest dużo i można się tam naprawdę wiele nauczyć. Zresztą, to on właśnie zainspirował mnie do prowadzenia własnego bloga. A w ogóle to mój krajanin, bo pochodzi z Radzionkowa, oddalonego tylko kilka kilometrów od Tarnowskich Gór 🙂
Kiedy więc przeczytałem że zamierza stworzyć internetowy kurs retuszu, od razu wiedziałem, że muszę go mieć. No i mam.
Kurs zakupiłem jako jeden z pierwszych, w jego rozwojowej wersji – ponieważ Tomek cały czas nad nim pracuje i dokłada kolejne materiały, dla pierwszych kupujących obowiązywała cena promocyjna – ostateczny koszt kursu to 600zł.
Pierwszy kontakt z kursem, zwłaszcza dla kogoś, kto ma już własny workflow w obróbce zdjęć, może być trudny. Przede wszystkim, nie spodziewajcie się kolorowej strony internetowej, pięknej grafiki i genialnego interfejsu – kurs to kilkanaście filmów podzielonych na konkretne tematyczne bloki, umieszczonych jeden pod drugim na jednej stronie internetowej w obrębie blogu. To oczywiście w ogóle nie wpływa na wartość merytoryczną kursu, ale mogłoby wyglądać lepiej. Drugi problem, to zmiana własnych przyzwyczajeń. Wiele rzeczy do tej pory robiłem inaczej. Pierwsze próby obrabiania zdjęć zgodnie z wytycznymi Tomka spowodowały, że czas obróbki się wydłużył, a efekty były gorsze. Wynikało to głównie z mojego braku doświadczenia, a dodatkowo z tego, że dopiero niedawno zrezygnowałem z GIMPa i zacząłem używać Photoshop’a.
Jednak po kilku obrobionych zdjęciach zacząłem doceniać wiedzę i prostotę przekazu, którą ten kurs się charakteryzuje.
Po pierwsze: tu nie ma lania wody. Kurs nie trwa długo – wszystkie filmy razem nie trwają więcej niż dwie, trzy godziny – ale jest bardzo konkretny, dlatego wszystko udało się autorowi pokazać w tak krótkim czasie. To wielka zaleta tego kursu. Dostajemy skondensowaną wiedzę w łatwo przyswajalnej pigułce, której ogarnięcie nie zajmuje ogromnej ilości czasu. Cały kurs jest omawiany w czasie rzeczywistym, to znaczy podczas obrabiania przykładowego zdjęcia. Autor tłumaczy, co i dlaczego w ten właśnie sposób robi. Co ważne, nie podaje dwudziestu przykładów, jak można na różne sposoby zrobić tą samą rzecz – pokazuje jedną, za to najlepszą drogę. Mam już trochę doświadczenia w retuszu i trochę poradników widziałem – Tomek naprawdę pokazuje te sposoby, których używają profesjonaliści.
Następną wielką zaletą kursu, której nie da się przecenić, to jego kompletność. Omówiony jest proces retuszu zdjęcia typu beauty od jego wywołania w ACR aż po finalne przygotowanie ostatecznej wersji. Każdy krok, każdy kolejny element obróbki jest omówiony w osobnym filmie i na konkretnym przykładzie: wywołanie RAWu w ACR, dodge and burn, separacja częstotliwości, korekcja oczu, użycie filtru Liquify, czyli formowania, lokalna korekcja koloru i kontrastu i wiele innych rzeczy. Dodatkowo są również filmy dotyczące wyboru i konfiguracji tabletu piórkowego, wyboru monitora graficznego oraz omówienie zmian, jakie warto wprowadzić w interfejsie Photoshop’a, by praca z nim była dla nas łatwiejsza. Autor omawia wszystko w bardzo przystępny sposób, dzięki czemu osoby mające podstawowe doświadczenie w obróbce zdjęć bez problemu za nim nadążą. Oglądałem ogromną ilość tutoriali na Youtube i poświęciłem na to masę czasu – nigdzie nie ma tak konkretnej wiedzy i przede wszystkim nigdzie nie jest ona zebrana w jednym miejscu, uporządkowana i skondensowana tak jak tutaj.
Dodatkowo, do kursu dołączony jest zestaw akcji, które autor samodzielnie dla siebie stworzył i których używa również w trakcie kursu. Stanowią one bardzo miły dodatek, znacznie przyspieszający obróbkę – nie wyobrażam sobie już życia bez akcji „Start” tworzącej wszystkie warstwy konieczne do prawidłowej obróbki zdjęcia po jednym kliknięciu 🙂
Jeśli myślicie o nauce retuszu zdjęć – czy to beauty, czy fashion, czy innych – trudno jest lepiej wydać pieniądze. Takiej wiedzy nie znajdziecie w książkach. Większość możecie znaleźć w internecie – poświęcając gigantyczną ilość czasu na szukanie i trafiając często na miny, bo w wielu darmowych tutorialach pokazują straszne głupoty. Pytanie, czy zamiast poświęcać na szukanie wielu dni swojego życia, nie lepiej wydać trochę pieniędzy na gotowy produkt. Moim zdaniem warto.
Jeśli chcecie, możecie to zrobić TUTAJ.