Od dłuższego czasu miałem wrażenie, że nie lubię systemu Fuji X. Po czasie muszę zweryfikować ten pogląd. Ja go po prostu nienawidzę.
Tytułem wstępu: jak pewnie niektórzy z Was wiedzą (a niektórzy nie) posiadam obecnie sprzęt fotograficzny dwóch producentów. Główną rolę w sesjach prezentowanych na tej stronie pełni Nikon D750, natomiast poza tym posiadam Fuji x-e2 (a ostatnio xt-2) wraz z wciąż rosnącą ilością obiektywów. Posiadanie dwóch systemów jest kompletnie nieopłacalne i prędzej czy później mam nadzieję zrezygnować z jednego z nich. Problem w tym, że wybór nie jest wcale prosty.
Od kilku lat panuje coraz większa moda na bezlusterkowce. Ich wielką zaletą jest mniejsza waga i rozmiar w stosunku do klasycznej lustrzanki. W dodatku dają podobne możliwości i zbliżoną jakość produkowanych zdjęć – skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? Jednak jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach.
Obecnie na rynku istnieją trzy najszybciej rozwijające się systemy bezlusterkowe – micro 4/3 rozwijany przez Olympusa i Panasonika, system produkowany przez firmę Sony oraz system Fuji X (oczywiście systemów jest więcej, ale pozostałe są mniej popularne). Różnic pomiędzy nimi jest wiele, z których dla mnie najważniejszą jest wielkość matrycy. Fuji oferuje aparaty z matrycą APS-C, która jest większa od tej z Olympusa i co do zasady daje lepszą jakość obrazka oraz większe możliwości kreatywnego wykorzystania głębi ostrości (oczywiście, zwolennicy Olympusa powiedzą, że różnice te są pomijalne a micro 4/3 daje inne możliwości, których nie oferuje Fuji – i po części będą mieli rację). Z kolei Sony oferuje bezlusterkowce o matrycy wielkości tzw. pełnej klatki – ale obiektywy do tego systemu są w większości wielkie i ciężkie co dla mnie czyni ten system trochę bezsensownym, skoro główną zaletą braku lustra ma być mniejszy rozmiar i waga zestawu. Ja osobiście wybrałem Fuji, ale doskonale rozumiem tych, którzy wolą Sony czy Olympusa – wszystkie systemy mają swoje wady i zalety.
Skąd zatem moja nienawiść do tego systemu? Już tłumaczę.
Fuji X jest prezentowany – i nie bez mocnych podstaw – jako system, który może zastąpić pełnoklatkowe lustrzanki, a nie tylko być ich uzupełnieniem. Daje prawie te same możliwości, jednocześnie pozwalając na redukcję masy i rozmiaru o blisko połowę. Po co komu lustrzanka? To już zabytek, niczym aparaty na kliszę. Przyszło nowe, niech żyje Fuji.
Kiedy jednak zagłębimy się w specyfikę naszego nowego systemu, zaczynamy znajdować coraz więcej denerwujących szczegółów.
Po pierwsze – cena. Aparaty i obiektywy fuji x są drogie. Inne firmy, poza nielicznymi wyjątkami w stylu manualnych Samyanga i Meike, nie produkują szkieł z bagnetem Fuji. Pozwala to firmie trzymać wysokie ceny. W dodatku rynek wtórny jest nad wyraz skromny, a ceny są często kosmiczne, niewiele niższe niż nowych szkieł. Przyjrzyjmy się paru przykładom. Dwa podstawowe dla mnie ogniskowe na pełnej klatce to 50mm i 85mm – z nich korzystam najczęściej. Odpowiedniki Fuji to 35mm i 56mm – Fuji ma mniejszą matrycę APS-C, więc ten sam kąt widzenia osiąga przy krótszych ogniskowych. Dodatkowo powoduje to, że aby osiągnąć zbliżoną głębię ostrości, szkło Fuji trzeba otworzyć o 1EV bardziej – głębia ostrości przy 56mm i f2 jest zbliżona do 85mm na f2.8. Dla tego samego efektu szkło musi być zatem o blisko 1EV jaśniejsze. Kiedy to zrozumiemy, możemy przystąpić do porównań. Obiektyw Fuji 56/1.2 kosztuje 4200zł, używany można dostać za 2800zł. Dla porównania Nikon 85/1.8g kosztuje 2200zł, a używany około 1600-1700zł. Optycznie, biorąc pod uwagę 1EV różnicy (a więc przy takiej samej głębi ostrości) Nikon istotnie nie odbiega od Fuji. A jeśli komuś mało – tamron 85/1.8 kosztuje 3400zł (używany około 2600zł) i jest od Fuji tańszy, trochę lepszy optycznie, stabilizowany i uszczelniony. Jakieś pytania?
Dla ogniskowej 50mm (odpowiednik APS-C to 35mm) Fuji dysponuje dwoma szkłami: 35/1.4 i 35/2. Ten drugi to odpowiednik 50mm f2.8 na pełnej klatce – jak na obiektyw stałoogniskowy jest dla mnie po prostu zbyt ciemny. Natomiast Fuji 35/1.4 kosztuje 2350zł (używany jakieś 1700-1800zł). Podobny poziom prezentuje Nikon 50/1.8g, który kosztuje 900zł (choć prawdę powiedziawszy, fuji jest chyba lepszy optycznie od Nikona). Natomiast jeśli komuś zależy na maksymalnej jakości obrazka, to Sigma 50/1.4 art zapewnia jakość nieosiągalną w systemie Fuji, przynajmniej w obiektywach z autofocusem.
Podsumowując: podobne optycznie obiektywy do Nikona są tańsze od tych do Fuji – mimo że są to konstrukcje pełnoklatkowe, a więc powinny być przecież droższe. W dodatku wybór szkieł jest większy – jeśli ktoś potrzebuje maksymalnej jakości, to dostanie ją właśnie w systemie Nikona (lub Canona, wszystko jedno).
Skoro tak wygląda sprawa obiektywów, to może chociaż aparaty są tańsze? Zobaczmy. Fuji XT2, obecnie flagowy model Fuji, kosztuje 7600zł. Nikon D750, pełnoklatkowy aparat Nikona wykorzystywany przez wielu zawodowych fotografów, kosztuje 8000zł, ale jest wiele ofert w niższych cenach – dochodzących nawet do 6500zł. Na rynku wtórnym XT2 kosztował niedawno 6000zł, obecnie zdarzają się ogłoszenia z ceną 5000zł; (aktualizacja – po pojawieniu się na rynku sony A7iii i fuji X-h1 ceny używanych x-t2 spadły do około 4000) ja mojego d750 kupiłem ponad rok temu za 5500zł, obecnie można go dostać sporo taniej. Tymczasem Fuji to aparat z mniejszą matrycą APS-C, generującą – nieznacznie, ale jednak – gorszy obrazek niż pełnoklatkowa matryca Nikona. Jeśli chodzi o ich pozostałe możliwości, to tak naprawdę walka jest wyrównana – każdy ma swoje wady i zalety. Otrzymujemy więc aparat, który daje trochę gorszy obrazek i droższe obiektywy, za to ma mniej rozwinięty rynek wtórny. Fuji, I hate you!
Wszystko co powyższe, jestem jednak w stanie zaakceptować – taka jest cena wyboru stosunkowo niszowego systemu. Największą wadą Fuji jest dla mnie jednak to, że po zdobyciu wielu zwolenników swojego systemu – zupełnie zmieniła filozofię i podejście do tego, jak ten system rozwijać. I tak zamiast małych, lekkich, dobrych optycznie szkieł dostajemy coraz więcej gigantycznych klocków, które wprawdzie są świetne optycznie, ale są większe i cięższe od pełnoklatkowych odpowiedników!
Przykłady? Proszę bardzo. Zoom 50-140/2.8 to odpowiednik pełnoklatkowego zooma 70-200 o świetle f4 – prawie ten sam kąt widzenia i ta sama głębia ostrości na pełnej dziurze. Obiektyw ma prawie 18cm długości i waży pełny kilogram. Dla porówniania Tamron 70-210/4 jest nieznacznie krótszy i waży 860g. Oba obiektywy są uszczelnione i stabilizowane, ale Fuji kosztuje 6000zł, a Tamron 3200zł.
Fuji 90/2 to odpowiednik pełnoklatkowego 135/2.8. Fuji waży 540g i ma ponad 10cm długości. Tak ciemnych stałek nikt już w pełnoklatkowych konstrukcjach nie produkuje. Ale Tamron 85/1.8 ma tą samą ogniskową, lepsze światło, a jest obiektywem pod pełną klatkę. Dodatkowo ma wbudowaną stabilizację, której Fuji nie ma. Waży 700g i jest od Fuji krótszy o centymetr. A jeśli to za dużo, to Nikon 85/1.8 – też pełnoklatkowy – jest dwa centymetry krótszy i waży 350g. Jest o 200g lżejszy od obiektywu APS-C z gorszym światłem!
Może być gorzej? Tak. Fuji 80/2.8, czyli coś w rodzaju 120/4 macro na FF. Ma 13cm długości i waży 750g. Sigma 105/2.8 macro ma 10cm i 725g. Tylko że to obiektyw pod pełną klatkę, a ma to samo światło 2.8! No to pewnie jest droższa? Nie, kosztuje 1900zł, za to fuji kosztuje 5500zł…
Czekam, aż Fuji zacznie produkować lufy do czołgów, odpowiednie obudowy już ma.
Żebym został dobrze zrozumiany: uważam, że Fuji X to genialny system – i stąd bierze się jego wciąż rosnąca popularność. Bardzo dobre szkła, nawet jeśli nie najlepsze w swojej klasie, to na pewno w górnej stawce; świetna jakość wykonania zarówno korpusów, jak i obiektywów; wielkie możliwości upchnięte do miniaturowych wręcz aparatów. Zastosowanie wizjera EVF pozwala na uzyskanie w nim obrazu zgodnego z ostatecznym wyglądem zdjęcia przed jego wykonaniem, włącznie z wybranym profilem obrazu – nawet jeśli będzie to profil czarno biały (!). Punkty AF pokrywają całość kadru – w lustrzankach skupione są blisko jego środka, co wymusza przekadrowywanie. Wszystko to sprawia, że coraz więcej fotografów stawia na Fuji. System rozwija się bardzo prężnie. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie się rozwijał w dobrym kierunku…
Komu zatem polecam, a komu odradzam system Fuji?
Dla osób, które cenią sobie mały rozmiar i wagę Fuji ma kilka wspaniałych zestawów.
Osoby dużo podróżujące,których sprzęt musi być lekki i odporny na warunki atmosferyczne, genialnym zestawem będzie fuji XT-2 z trójką stałek o świetle f2: 23, 35, 50.
Do street photo, gdzie najważniejszy jest mały, kieszonkowy rozmiar, bardzo dobrym wyborem będzie fuji xe-3 z 27/2.8 i 18/2 – najmniejszy korpus i najmniejsze szkła w systemie, dające jednocześnie bardzo fajny obrazek.
Dla tych, którzy potrzebują największej kontroli nad GO i najwyższej jakości optycznej, idealny zestaw to fuji xt-2 plus 23/1.4, 35/1.4 i 56/1.2. Waga nadal rozsądna, jakość dorównująca temu, co można uzyskać pełnoklatkowymi lustrzankami.
Kto nie powinien wybierać Fuji? Ci, którzy używają przede wszystkim obiektywów zmiennoogniskowych. Żebym został dobrze zrozumiany – Fuji ma w ofercie kilka bardzo dobrych optycznie zoomów. Problem w tym, że są one za drogie i za ciężkie. Właściwie jedynie obiektyw 18-55/2.8-4 spełnia kryteria małych gabarytów, rozsądnej ceny i niezłej jakości optycznej. Ale tak naprawdę, w innych systemach można znaleźć oferty lepsze i tańsze. KTo tylko moja ocena, ale moim zdaniem Fuji to system dla osób używających obiektywów stałoogniskowych. I dla nich oferta jest naprawdę świetna.
Biorąc koszty finansowe oraz straty czasu na serwisowanie aparatów, które już po 10 tysiącach zdjęć nadają się do wymiany spustu migawki (sic!), mimo najszczerszych chęci pokochania tego systemu stwierdzam, że to tylko zabawki a nie topowy sprzęt fotograficzny.
Mój xt1 oraz x100t padły w tym samym momencie. I niestety nie jestem jedyną osobą, która miała nieprzyjemność współpracować z serwisem Fuji.
Półtorej miesiąca w serwisie przegięło pałkę goryczy…
Fuj…
To fakt. Ale trochę przypomina mi się forum Nikona i narzekanie na padającą migawkę w D750 :). Wszystko może się zepsuć, a tak zaawansowany sprzęt jak dzisiejsze aparaty fotograficzne, napchane elektroniką, psuje się dość często…