Na sesję z Martą umawiałem się już od dłuższego czasu, ale nie mogliśmy dograć terminów. Wreszcie się udało, i to dosłownie trzy dni po wcześniejszej sesji z Karoliną. Ponieważ głównym tematem miały być zdjęcia beauty, nieodzowna była pomoc wizażystki. Tym razem malowała Jola z LUA Makeup Artist. Wybraliśmy smoky eyes, jako stosunkowo uniwersalny makijaż – efekt jest moim zdaniem bardzo dobry.
Setup jak praktycznie zawsze u mnie przy beauty: oświetlenie clamshell z beauty dishem z gridem u góry i okrągłą blendą na dole, dwie kontry ze stripów z gridami i jedna lampa z czaszą na oświetlenie tła. Proste, przyjemne i zawsze się sprawdza. Błąd: przyjemne to to nie jest. Pomysł kontrowania dwoma stripami, w tym jednym o dłuższym boku 160cm, do zdjęć beauty, jest poroniony. Dużo prościej zrobić to zwykłymi czaszami z plastrem miodu. Czemu więc tak nie robię? Bo nie kupiłem jeszcze dwóch plastrów miodu do czasz 🙂 Ale na mojej liście zakupowej jest to pozycja bardzo wysoka, zwłaszcza, że nie jest to sprzęt drogi. Brak konieczności dźwigania dwóch softboxów jest bezcenny. Oczywiście, przy szerszych kadrach strip musi być, bo sama czasza z gridem nie oświetli całej sylwetki. Ale do zdjęć beauty jak najbardziej wystarczy.
Druga część sesji miała być w stylu „cowboy girl”. Ostatecznie próbowaliśmy również zdjęć z białą bokserką, bo Marta nie była zadowolona z efektów. Mnie wybrane zdjęcia całkiem się podobają. Do tej części światło kluczowe trafiło na lewo w pozycji 45/45 – konretnie był to softbox octa 95cm, do tego kontra ze stripa 160x35cm po prawej i z tyłu, no i oświetlenie tła, tym razem z wykorzystaniem gobo. Czyli setup, z którego również korzystam nagminnie.
Na sam koniec próbowaliśmy zrobić coś w rodzaju nagości zakrytej, by uwidocznić tatuaż na plecach modelki. Niestety, nie udało się tego zrobić dobrze, obu stronom zabrakło trochę cierpliwości, a szkoda, bo byliśmy blisko bardzo fajnego efektu, trzeba było tylko dopracować to ujęcie. Ostatecznie z tej części został tylko kontrastowy portret, ostatnie zdjęcie w galerii. Tu jako kluczowe oświetlenie służyła zwykła czasza 17cm z gridem (powinna być strumienica, ale jej nie mam, więc po prostu ustawiłem lampę tak, by świeciła głównie nad głową modelki i tylko lekko dotykała światłem jej twarzy – w ten sposób tułów był prawie nieoświetlony). Z prawej strony jako kontra świecił softbox strip z gridem.
clamshell jest zawsze dobry. Kogo byś nie fotografował, to ten setup zawsze się sprawdzi. Likwiduje cienie, łatwiej się retuszuje taki materiał. Tylko do tego ustawienia potrzebne są kontry, by nie było zbyt płasko. Zamiast zmagać się z dużym softem, spróbuj kontrować lampą reporterską, na którą założyć możesz zwinięty czarny brystol jako snoot. Światło pada tam gdzie chcesz i nie ucieka na boki lub w obiektyw. A jak masz chęci, możesz na systemówkę zrobić grid z czarnych słomek. W niektórych barach takie można dostać 😉 Jest to bardzo proste i skuteczne, a najlepsze w tym jest to, że mieści się w każdej torbie.
Kontra z lampy reporterskiej ma jedną poważną wadę: nie ma swiatła modelującego. No chyba że ktoś sobie kupi uchwyt na dodatkową żarówkę – ale wtedy komplet bedzie kosztował więcej niż tania lampa studyjna z czaszą i gridem. Pomijając kwestię mobilności, gdzie trudno pobić lampy reporterskie, to lampy studyjne dają jednak przewagę: większą na ogół moc, mocowanie bowensa, światło modelujące. Tylko trzeba mieć dobre modyfikatory – kiedyś się ich dorobię 🙂
Ja jakoś bardzo rzadko korzystam z pilota 😉