Sesja z Angelą bardziej przypominała maraton niż sesję. Umówiliśmy się wstępnie na zdjęcia beauty i coś jeszcze. Wysłałem trzy propozycje tego, co moglibyśmy jeszcze zrobić – Angeli spodobały się wszystkie trzy :). Ostatecznie przygotowaliśmy więc cztery różne stylizacje. Całość zajęła nam prawie sześć godzin, pod koniec byliśmy już solidnie zmęczeni – ale było warto. Dla każdej stylizacji specjalnie przygotowałem zupełnie różne oświetlenie, tak by uzyskać efekt czterech różnych sesji – make-up pozostał ten am, ale na zmianę nie mieliśmy już siły ani czasu.
Make-up’em zajęła się Agnieszka z MakedaMake-up – mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza współpraca, bo byłem bardzo zadowolony z efektów.
Pierwsza była sesja beauty, z setupem oklepanym do bólu – clamshell, dwie kontry i oświetlenie tła, z tym że do rozświetlenia cieni od dołu użyłem tym razem blendy a nie lampy reporterskiej, bo się zbiesiła i odmówiła współpracy. Nie ma nawet co tego opisywać, w poprzednich wpisach ten schemat powtarzał się często.
Następna była sesja w skórzanej kurtce – z założenia ta część miała być agresywna, z lekko ździrowatym charakterem. Jako główne światło świecił softbox octa 95cm z gridem, ustawiony trochę po lewej i trochę od góry. Nie mogłem go przestawić daleko w lewo, bo wtedy krawędź kurtki rzucała by zbyt duży cień. Z tyłu po prawej kontra ze stripa 90x30cm też z gridem, plus oświetlenie tła.
Trzeci setup do sesji bieliźnianej również pomyślany pod kątem agresywnej seksualności. Tu nie miało być delikatnego miziania światłem, miało być gorąco, ostro, bez pruderii. W takich też pozach starałem się Angelę ustawiać, podobnie jak w sesji ze skórzaną kurtką. Setup był bardzo prosty – beauty-dish z gridem ostawiony po prawej stronie i od góry. Ponieważ beauty dish ma 70cm, musiałem go odsunąć tak daleko jak to możliwe, uwzględniając warunki lokalowe i siłę mojej lampy, tak żeby oświetlić większą część sylwetki modelki. Cienie oczywiście były zamierzone – to naturalnie prawdziwe cienie, nie dodane w czasie retuszu.
Na koniec chcieliśmy zrobić coś na miękko, delikatnie, sensualnie – na stelażu do tła powiesiłem bawełnianego gnieciucha i trochę go pofałdowałem, by przypominał zasłony. Angela siedziała na krześle na tyle daleko od tła, by można je było możliwie mocno rozmyć (niestety nie mam odpowiedniego odejścia od tła, by było to rzeczą łatwą). Głównym światłem był softbox umieszczony po lewej w standardowej pozycji 45/45st, natomiast tło doświetlał drugi softbox, ustawiony z boku po prawej, tak by wydobyć fakturę tła. Ciężko się było z tym wszystkim zmieścić, ale jakoś się udało, choć wymagało to ode mnie wpychania się niemal w szafki kuchenne :).
Ostatecznie uzyskaliśmy cztery różne sesje, a z każdej z nich przynajmniej kilka dobrych ujęć. Każdą z tych sesji można by poprawić i zrobić lepiej, tym niemniej ja jestem zadowolony.
I na koniec kilka zdjęć z backstage – w wykonaniu głównie mojej wspaniałej asystentki, czyli Żony 🙂 :
Modelkę masz super 😉
W tym czarnym najlepiej wyszła, jest pazur, jest moc.
Jakie wymiary ma Twoje studio?
Dzięki 🙂 Studio mam w każdą stronę za małe. Na zdjęciach z backstage widać tło, ma szerokość 2,70m. Z lewej strony mam jeszcze jakieś 15cm, jeśli chcę tam dać lampę, muszę ją postawić na tle. Z prawej mam jeszcze jakieś 1,5m, ale tylko na niewielkim fragmencie, bo bliżej mnie stoją tam graty typu stół i sofa, których nie ma już gdzie upchać. Odejścia od tła mam na jakieś 6m powiedzmy, ale też tylko w jednym miejscu, gdzie z salonu przechodzi się do kuchni 🙂 Ogólnie, jest ciasno. Stąd rzadko robię coś szerszego niż kadr amerykański, bo przy całej sylwetce prawie zawsze wchodzi mi w kadr jakaś lampa.
To i tak więcej miejsca niż u mnie 😉